piątek, 22 stycznia 2016

                               Rozdział 1
Było ciepłe majowe popołudnie. Karolina jak zawsze po zajęciach przyszła nad jezioro. Było to jej ulubione miejsce, z dala od zgiełku miasta i ludzi. Było tam cicho, śpiewały ptaki a obok jeziora rosła ogromna wierzba płacząca, jej gałęzie sięgały samej wody. Akurat zachodziło słońce, Karolina uwielbiała ten widok, siadła więc na trawie i wpatrywała mu się z nostalgią. Nagle zadzwonił telefon.
-Słucham?- Karolina odebrała wybita z rytmu głębokich rozważań nad sensem życia.
-No heej. Gdzie ty się podziewasz? Byłam u Ciebie ale drzwi były zamknięte. Możesz mi powiedzieć gdzie jesteś?
-Emm, po szkole poszłam na małe zakupy, już wracam, coś się stało?
Karolina nikomu nie mówiła o tym miejscu, nawet swojemu chłopakowi, chciała by było jej i tylko jej. Nie umiała kłamać i Gosia szybko wyczaiła, że Karolina nie mówi prawdy.
-Karola...coś mi tu nie gra..Mów prawdę gdzie jesteś?
-Ale mówię prawdę, byłam na zakupach, lodówka świeci pustkami. Poza tym już wracam do domu.
-No niech będzie..Mogę do Ciebie wpaść? Muszę Ci coś ważnego powiedzieć.
Karolina wyczuła w głosie Gosi, że jest bardzo podekscytowana.
-Zapewne chodzi o jakiegoś chłopaka?
-Wszystkiego dowiesz się jak do Ciebie przyjdę. Będę za 20 minut. Może być?
-Pewnie.To do zobaczenia, pa pa.
-Paaaa.
Karolina jeszcze raz spojrzała na zachodzące słońce i leniwym ruchem podniosła się z ziemi, wzięła swoją torbę i ruszyła w stronę domu. Po drodze wstąpiła jeszcze do supermarketu i zrobiła drobne zakupy. Musiała mieć jakiś dowód, że rzeczywiście była na zakupach a poza tym lodówka na prawdę była pusta. Pod blokiem czekała już na nią Gosia, z nudów bawiąca się w klasy z młodszymi dziećmi.
-Nooo nareszcie jesteś. Czekam i czekam  -pocałowała Karolinę w policzek na przywitanie-Mało nie umarłam z nudów, dobrze, że te dzieciaczki tu były - puściła oczko do grupki bawiących się dzieci.
-Oj już nie przesadzaj ale widzę, że dobrze się bawiłaś. Chodźmy na górę.
Karolina mieszkała sama,  rodzice wynajęli jej małą kawalerkę, byli bardzo bogaci więc nie stanowiło to dla nich jakiegoś wielkiego problemu finansowego. Dbali o swoją córkę najlepiej jak się dało ale nie rozpieszczali jej. Karolina sama była bardzo skromna i nie chciała by rodzice musieli ją utrzymywać, przy każdej okazji pracowała dorywczo i zarabiała niewielkie sumy, które wystarczały na jej potrzeby. Była bardzo przywiązana do swoich rodziców, świetnie się z nimi dogadywała, byli jej wsparciem i ostoją w trudnych chwilach. Była jedynaczką, więc skupiali swoją uwagę tylko na niej i pragnęli by ukończyła dobrą szkołę i poszła na porządne studia.
-Ojej jak ty masz tu czysto, kiedy znajdujesz czas na sprzątanie, szkoła, praca i jeszcze tak dbasz o dom. Podziwiam Cię Karola na prawdę.
Karolina nie dość, że bardzo dobrze się uczyła to jeszcze świetnie gotowała i dbała o czystość w mieszkaniu. To wszystko dzięki jej mamie, która zawsze uczyła swoją córkę tego, co powinna umieć kobieta. Sama Karolina już od dziecka bardzo lubiła patrzeć, kiedy mama gotowała i bardzo chętnie jej w tym pomagała.
Karolina zaparzyła herbatę, wyjęła z lodówki ciasto malinowe, które upiekła na niedzielę i postawiła na stoliku w salonie.
-No to opowiadaj co to za ważne wieści - podsunęła Gosi herbatę i talerzyk z ciastem - jestem bardzo ciekawa.
-Więc..dzisiaj przed lekcjami poszłam do mojej cioci bo mama poprosiła mnie żebym zaniosła jej śniadanie. Była u niej akurat Ewka, sąsiadka z góry i zgadnij co chciała?
-Pewnie mąkę albo cukier? - zaśmiała się.
-A idź ty mąko - Gosia posłała kuksańca Karolinie- pytała czy zna kogoś komu mogła by odsprzedać bilety na koncert happysad'u...- Gosia wyjęła coś z kieszeni.
-Aaaaa powiedz że to one, powiedz, że to te bilety! - Karolina błagalnym wzrokiem popatrzyła na Gosie.
- Taaaaaak! Jedziemy na koncert happysad'u !!!! Rozumiesz to?? Jedziemy!!!!
Karolina i Gosia szalały z radości, kochały happysad, marzyły żeby pojechać razem na ich koncert, były wniebowzięte.
-Gośka jesteś boska!!! - krzyczała Karolina - najszczęśliwszy dzień w życiu!

Kiedy Gosia poszła już do domu, Karolina zamknęła drzwi, posprzątała ze stołu i wzięła się za odrabianie lekcji. Miała sporo zadane na jutrzejszy dzień a było już po 21, całe szczęście, że jutro zajęcia zaczynała dopiero od 10. Po chwili zadzwonił telefon Karoliny, to Robert.
-No hej kochanie, nie odzywałeś się dzisiaj - odebrała rozradowana jego telefonem - miałeś pewnie dużo pracy?
-Hej myszko. Jestem padnięty, po szkole pojechałem do dziadków pomóc im przy remoncie. Teraz dopiero wróciłem.
-Oj mój pracuś, kiedy się zobaczymy?
- Właśnie chciałem o tym z Tobą porozmawiać - powiedział ze smutkiem w głosie - będę musiał pojechać na wieś do dziadków na tydzień, okazało się, że tata ma ważne szkolenie w pracy i musi wracać do Krakowa a dziadkowie sami nie dadzą rady.
- Rozumiem, rozumiem a kiedy jedziesz?
-Jutro z samego rana mam pociąg, dzisiaj tylko przyjechałem po trochę ubrań. Jak ja wytrzymam bez Ciebie te siedem dni? To będzie jakiś koszmar..
-Oj nie będzie tak źle, jak troszkę zatęsknisz to nic się nie stanie- zaśmiała się Karolina- jesteś teraz bardziej potrzebny dziadkom niż mnie, ja jakoś dam radę.
- Mam nadzieję kochanie, ale jak wrócę to przekonasz się jak bardzo tęskniłem. Dobrze, nie będę już Ci przeszkadzał, jutro masz szkołę, dobranoc, śpij dobrze.
- Dobranoc. Uważaj na siebie.
Po rozmowie z Robertem Karolina wykąpała się, spakowała książki na jutrzejsze zajęcia i poszła spać.

2 komentarze:

  1. Hej!
    Zaczyna się bardzo fajnie, ładnie piszesz :)
    Powodzenia dalej! Na pewno będę Cię odwiedzać. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję Ci za miłe słowa 😊 bardzo się cieszę, że wpadłaś 😊 dopiero zaczynam i Twój komentarz jest dla mnie bardzo ważny 😊😊 dziękuję raz jeszcze! 😊

    OdpowiedzUsuń