Rozdział 4
Karolina ujrzała Roberta... kochającego się z inna kobietą. Znała tę osobę. To była Kaja, chodziły razem do klasy. Poczuła wtedy dziwny ucisk w brzuchu, serce pękło w jednym momencie, jakby ktoś przebił je włócznią na wylot, czuła, że zaraz upadnie, nogi miała jak z waty, umysł szalał jak opętany, nie wiedziała co ma zrobić, żadnego ruchu, ten widok obezwładnił jej ciało ale także duszę. Nigdy nie znała takiego uczucia.
-Karolina! Co ty tu robisz?! - Robert zaskoczony i zmieszany całą sytuacją szybko owinął się w kołdrę i podbiegł do dziewczyny - to nie tak jak myślisz! Kochanie! My tylko...
Nie dokończył, Karolina popatrzyła mu tylko prosto w oczy, było to jednak spojrzenie głębokie, przepełnione bólem i cierpieniem, tak jakby patrzyła na niego po raz ostatni, wybiegła z mieszkania bez słowa pozostawiając na Robercie tylko chłód swego spojrzenia.
Biegła przed siebie, z jej oczu płynął potok łez, z trudem łapała powietrze, poczuła się zdradzona i upokorzona. Jak mógł jej to zrobić, jak mógł ją zdradzić i wbić jej sztylet w sam środek serca?! Nie dowierzała, chciała żeby to był tylko sen, że to nie wydarzyło się na prawdę. To jednak nie sen, to gorzka prawda, w którą Karolinie ciężko było uwierzyć. Robert, który zawsze był opiekuńczy, wrażliwy i wierny posunął się do takiego świństwa. To z nim Karolina pragnęła założyć rodzinę i z nim się zestarzeć. Razem snuli plany na przyszłość.A teraz? Teraz wszystko to okazało się kłamstwem. Karolinie zawalił się cały świat, Robert, który był sensem jej życia okazał się być zwykłym draniem.
Karolina wciąż biegła, dłowiła się swoimi łzami, jej serce, które zawsze było przepełnione miłością i radością zamieniło się w pustą przestrzeń pozbawioną jakichkolwiek uczuć. Nagle na jej drodze niespodziewanie pojawił się samochód. Nie wyhamował. Karolina poczuła tylko tępy i przeszywający ból.W jej głowie przesuwały się sytuacje z życia, chwile spędzone z Robertem, Gosia, rodzice...Kotłowały jej w głowie jak szalone. Ujrzała tylko czyjąś rozmazaną twarz. Czyjeś odbicie, cień...Nagle ciemność. Cisza. Przestało boleć.
-Karolina! Co ty tu robisz?! - Robert zaskoczony i zmieszany całą sytuacją szybko owinął się w kołdrę i podbiegł do dziewczyny - to nie tak jak myślisz! Kochanie! My tylko...
Nie dokończył, Karolina popatrzyła mu tylko prosto w oczy, było to jednak spojrzenie głębokie, przepełnione bólem i cierpieniem, tak jakby patrzyła na niego po raz ostatni, wybiegła z mieszkania bez słowa pozostawiając na Robercie tylko chłód swego spojrzenia.
Biegła przed siebie, z jej oczu płynął potok łez, z trudem łapała powietrze, poczuła się zdradzona i upokorzona. Jak mógł jej to zrobić, jak mógł ją zdradzić i wbić jej sztylet w sam środek serca?! Nie dowierzała, chciała żeby to był tylko sen, że to nie wydarzyło się na prawdę. To jednak nie sen, to gorzka prawda, w którą Karolinie ciężko było uwierzyć. Robert, który zawsze był opiekuńczy, wrażliwy i wierny posunął się do takiego świństwa. To z nim Karolina pragnęła założyć rodzinę i z nim się zestarzeć. Razem snuli plany na przyszłość.A teraz? Teraz wszystko to okazało się kłamstwem. Karolinie zawalił się cały świat, Robert, który był sensem jej życia okazał się być zwykłym draniem.
Karolina wciąż biegła, dłowiła się swoimi łzami, jej serce, które zawsze było przepełnione miłością i radością zamieniło się w pustą przestrzeń pozbawioną jakichkolwiek uczuć. Nagle na jej drodze niespodziewanie pojawił się samochód. Nie wyhamował. Karolina poczuła tylko tępy i przeszywający ból.W jej głowie przesuwały się sytuacje z życia, chwile spędzone z Robertem, Gosia, rodzice...Kotłowały jej w głowie jak szalone. Ujrzała tylko czyjąś rozmazaną twarz. Czyjeś odbicie, cień...Nagle ciemność. Cisza. Przestało boleć.
***
- Szybko! Tracimy ją! Reanimujcie!
Karolina leżała na stole, przy niej tłum lekarzy i pielęgniarek w niebieskich fartuchach i maskach. Każdy uciskał jej klatkę na zmianę. Podłączono defibrylator. Reanimowali ją już od ponad godziny. Tracili jakąkolwiek nadzieje. Nagle jeden lekarzy krzyknął:
-Wróciła czynność serca! Mamy ją!
Cały zespół odetchnął z ulgą. Były znikome szanse na to by Karolina zaczęła sama oddychać. Była cała we krwi, jej ręce i nogi poharatane, na głowie liczne rozcięcia, twarz poobijana, prawdopodobnie złamany obojczyk. Przenieśli ją na stół operacyjny. Przeszła wielogodzinną i ciężką operację.
-Czy to pan przywiózł dziewczynę do szpitala?- jeden z lekarzy zwrócił się do młodego mężczyzny stojącego pod blokiem operacyjnym.
- Tak to ja ją przywiozłem, wbiegła wprost pod moje koła, nie zdążyłem wyhamować.. - mężczyzna był załamany i niesamowicie przejęty, nie tym jednak, że mogą skazać go do więzienia lecz tym, co teraz będzie z tą piękną i uroczą dziewczyną, której twarz wciąż miał w pamięci i która tak bardzo zawróciła mu w głowie.
Karolina leżała na stole, przy niej tłum lekarzy i pielęgniarek w niebieskich fartuchach i maskach. Każdy uciskał jej klatkę na zmianę. Podłączono defibrylator. Reanimowali ją już od ponad godziny. Tracili jakąkolwiek nadzieje. Nagle jeden lekarzy krzyknął:
-Wróciła czynność serca! Mamy ją!
Cały zespół odetchnął z ulgą. Były znikome szanse na to by Karolina zaczęła sama oddychać. Była cała we krwi, jej ręce i nogi poharatane, na głowie liczne rozcięcia, twarz poobijana, prawdopodobnie złamany obojczyk. Przenieśli ją na stół operacyjny. Przeszła wielogodzinną i ciężką operację.
-Czy to pan przywiózł dziewczynę do szpitala?- jeden z lekarzy zwrócił się do młodego mężczyzny stojącego pod blokiem operacyjnym.
- Tak to ja ją przywiozłem, wbiegła wprost pod moje koła, nie zdążyłem wyhamować.. - mężczyzna był załamany i niesamowicie przejęty, nie tym jednak, że mogą skazać go do więzienia lecz tym, co teraz będzie z tą piękną i uroczą dziewczyną, której twarz wciąż miał w pamięci i która tak bardzo zawróciła mu w głowie.