Rozdział 6
- Szybko! Szybko! Ona reaguje!- mężczyzna biegał jak opętany po oddziale i szukał lekarzy. Pacjenci patrzyli na niego dziwnym wzrokiem. On jednak nie zważał na to. Myślał tylko o tym, by jak najszybciej poinformować lekarzy o tym co przed momentem zobaczył. Wbiegł do pokoju pielęgniarek, gorączkowo opowiadał że Karolina poruszyła dłonią. Kobiety natychmiast zerwały się na równe nogi, jedna z nich pobiegła po lekarza dyżurującego i po chwili cały zespół wbiegł do sali gdzie leżała dziewczyna. Nadal była nieprzytomna, jedna z pielęgniarek zaczęła kręcić kółeczkiem od kroplówki, w oczach wszystkich widać było błysk nadziei. Nadziei ale i też strachu.
- Niech pan opowie dokładnie co się wydarzyło- ciemnowłosy lekarz, który miał nieco ponad 40 lat i niezwykle czarne oczy skierował się do mężczyzny.
-Ona..ona, kiedy rozmawiałem z nią, mówiłem że żałuję tego co zrobiłem, przepraszałem ją, ona nagle poruszyła lewą dłonią..ja wiem, że nie powinienem tutaj wchodzić ale to było silniejsze ode mnie.
Lekarz patrzył na mężczyzną ze spokojem i uwagą, przytakując delikatnie głową. Zmarszczył czoło.
-Zaraz, zaraz, kiedy ostatnio z panem rozmawiałem, twierdził pan, że jest narzeczonym pacjentki, teraz mówi pan że ją przepraszał za to co zrobił. Kim pan właściwie jest? Chyba nie powie pan...
Mężczyzna przerwał lekarzowi który najwyraźniej nieco się zdenerwował.
-Ja...ja, ma pan racje, nie jestem jej narzeczonym ani nikim z rodziny, nazywam się Piotr Mierzewski, to ja jestem sprawcą tego wypadku. Wiem, że nie powinienem kłamać ale inaczej nie dowiedziałbym się niczego o jej stanie. To było silniejsze ode mnie.
Mężczyzna, miał smutne, pełne goryczy oczy. Lekarz zauważył to. Czuł, że tym razem mówi prawdę. Nawet go rozumiał.Przecież był niewinny, policja powiedziała, że kierowca nie dopuścił się żadnych uchybień i nie postawią mu zarzutów, to był po prostu nieszczęśliwy wypadek. Spojrzał tylko na niego, poklepał po ramieniu i rzekł:
-Panie Piotrze, nie pochwalam pana za to co pan zrobił, to wbrew prawu ale rozumiem pana, nie będę roztrząsał tej sprawy, dzięki panu pacjentka zrobiła duży postęp.
Pielęgniarki jeszcze przez dłuższy czas podłączały jakieś urządzenia do łóżka Karoliny. Poprawiały jej poduszki. Głaskały po włosach, prosiły by znów dała jakiś znak.
-Czy ja mógłbym jeszcze chwilę z nią posiedzieć?
-Proszę, ma pan na nią niezwykły wpływ, może znów się do nas odezwie- pielęgniarka uśmiechnęła się smutno, popatrzyła na Karolinę i wyszła cicho zamykając za sobą drzwi.
Piotr siedział, patrzył na jej bladą, szczupłą twarz. Nadał była piękna. Taka niewinna. Słodka. Mógłby tak godzinami się w nią wpatrywać. Wiedział, że to złe, że nie może tak dłużej. Ta dziewczyna nie zasługiwała na niego. Mimo to znów położył na jej ręku swoją dłoń w nadziei, że może i tym razem nastąpi przełom. Szeptał ledwo słyszalne słowa, przepełnione były bólem i udręką. Nienawidził siebie, za to co zrobił. Chciało mu się wyć. Nagle usłyszał za sobą męski głos.
-Kim jesteś?
To był Robert. Kiedy tylko ojciec Karoliny zadzwonił do niego z informacją co się stało natychmiast wsiadł do samochodu i pojechał do szpitala. Czuł, że to przez niego Karolina wpadła pod samochód. Przez jego głupi wybryk. Wszystko spieprzył.
Kiedy zobaczył tego mężczyznę przy łóżku dziewczyny trzymającego jej dłoń odpłynęła z niego cała krew, czuł dziwne uczucie w sercu, wszystkie mięśnie jego ciała napięły się, poczuł strach. Strach przed nim. Kim on niby był? I dlaczego trzymał JEGO Karolinę za rękę?
Piotr wyrwał się z zamyśleń, spojrzał na mężczyznę swymi niezwykle zielonymi oczyma. Domyślał się kim był ten facet. To na pewno chłopak Karoliny. Wiedział już, że nienawidzi tego typka. Widział w nim największego wroga. Właściwie, co on sobie myślał? Przecież nawet się nie znali, nie znał jej życia, nie wiedział jak zareaguje na fakt, że to on ja potrącił i przez niego tutaj leży. Będzie go nienawidzić. Nie mógł znieść tej myśli. Nie zastanawiał się nawet co jej powie, kiedy się obudzi. Żaden sensowny scenariusz nie przychodził mu do głowy. Na razie musiał się zmierzyć z jej CHŁOPAKIEM. Puścił dłoń Karoliny i podszedł do mężczyzny.
-Nazywam się Piotr Mierzewski, to ja...- przełknął głośno ślinę- to ja potrąciłem Karolinę.
Gdy Robert usłyszał słowa tego mężczyzny chciał go zabić. Złość jaka w nim narastała przerażała jego samego. Krew w jego żyłach pulsowała coraz szybszym tempem. Czuł, że zaraz eksploduje. Żyły na jego szyi powiększyły się do niewiarygodnie dużych rozmiarów. Zacisnął zęby. Wiedział, że ten cały wypadek był z jego winy i z trudem pohamował się by nie przywalić temu typowi w twarz. Nie przy niej. Później się z nim rozliczy.
-Wyjdź stąd! Natychmiast!- Robert czuł taką złość, że wystarczyło mu tylko opanowania na te słowa, wiedział, że jeśli powie więcej zabije tego gościa.
Miłość po grób
niedziela, 29 stycznia 2017
niedziela, 21 lutego 2016
Rozdział 5
Po operacji minęło już 48 godzin a Karolina wciąż była w śpiączce. Pielęgniarki co kilka minut przychodziły i sprawdzały jej stan podłączając nowe kroplówki. Obrażenia jakie poniosła były naprawdę rozległe i niepokojące. Przy łóżku Karoliny czuwali jej rodzice. Przyjechali od razu, kiedy dowiedzieli się o wypadku. Byli w wielkim szoku. Mieli sobie za złe, że zostawili córkę samą sobie. Karolina zawsze była mądrą i odpowiedzialną dziewczyną, radziła sobie ze wszystkim sama i kiedy zaproponowała, że zamieszka w Krakowie, jej rodzice zgodzili się na to. Byli pewni, że poradzi sobie a poza tym była już dorosła. Oczywiście odwiedzali córkę bardzo często, pomagali jej finansowo i wspierali. Mieli bardzo dobre relacje między sobą. Nie zaniedbywali jej ale teraz obwiniali siebie za to, co się stało. Nie znali jednak prawdy.- Proszę iść do domu - powiedziała z troską w głosie jedna z pielęgniarek - jest już bardzo późno, na pewno są państwo zmęczeni, państwa córka jeszcze długo będzie w stanie śpiączki.
- Kochanie, idź proszę do domu, odpocznij, wyśpij się, ja posiedzę - powiedział ojciec Karoliny czule całując żonę w czoło - odwiozę Cię.
Matka Karoliny bardzo przeżywała wypadek córki, była zdruzgotana. Pod żadnym pozorem nie chciała jej opuszczać lecz po długich namowach męża i pielęgniarek dała się przekonać.
- Grzesiek, nie odstępuj jej na krok, ona zaraz się obudzi - powiedziała ze łzami w oczach matka Karoliny wychodząc z sali.
Kiedy rodzice dziewczyny opuścili szpital, pojawił się tam pewien mężczyzna. Nie wchodził na salę, stał przy szybie i wpatrywał się w Karolinę, w jego oczach widać było ogromny smutek i żal. Był to ten sam mężczyzna, który przywiózł dziewczynę do szpitala. Ten sam, który potrącił ją tamtego wieczoru. Nie miał odwagi stanąć przed jej rodzicami. Mimo, że policja nie uznała jego winy on nadal czuł, że to przez niego Karolina jest w tak ciężkim stanie. Codziennie przychodził pod szpital ale nigdy nie wchodził do środka. Czuł lęk. Wiedział, że ta dziewczyna nie jest dla niego obojętna. Wiedział, że ten wypadek nie był przypadkowy. Wiedział, co do niej czuje.
-Przepraszam - powiedział do jednego z przechodzących lekarzy - jak ona się czuje? Wyjdzie z tego?
-Czy jest pan kimś z rodziny tej dziewczyny?
-Yy tak..tak jestem jej narzeczonym - mężczyzna był tak zdesperowany, że posunął się nawet do kłamstwa by móc uzyskać jakiekolwiek informacje o jej stanie. Wiedział, że to co robi jest złe ale nic już go nie obchodziło.
-No cóż...Stan pani Karoliny nie jest dobry ale stabilny, obrażenia są rozległe i bardzo poważne ale wyjdzie z tego, musimy być dobrej myśli - lekarz poklepał chłopaka po ramieniu i skierował się w stronę gabinetu lekarskiego.
Po słowach lekarza w głowie mężczyzny zaczęło kotłować wiele myśli, stał jak osłupiały i wciąż patrzył w szybę. Do oczu zaczęły napływać mu łzy. Coś go tknęło. Złapał za klamkę i cicho wszedł na salę.
Karolina podłączona była do wielu urządzeń, które kontrolowały jej stan. Chłopak nie wiedział, czy to co robi jest dobre ale nie mógł nad sobą zapanować. Przesunął krzesło stojące w rogu sali i usiadł przy łóżku dziewczyny. Dopiero teraz mógł przyjrzeć się jej twarzy. Mimo wielu ran i rozcięć ona nadal była piękna. Dokładnie taka jaką widział ją tamtego wieczoru. Nie mógł sobie darować, że to przez niego tutaj leży. Chciał cofnąć czas, wszystko naprawić. Wpatrując się w dziewczynę jego uczucie pogłębiało się, nie znał jej a wiedział jak ogromnym uczuciem ją darzy. Wiedział, że nie może jej stracić.
Chłopak siedział przy łóżku już dłuższy czas, nawet na moment nie oderwał wzroku od Karoliny. Chwycił jej delikatną dłoń i zbliżył do swoich ust.
-Karolina...przepraszam Cię, ja...ja na prawdę nie chciałem...proszę wybacz mi...- mówił szeptem.
Te słowa zadziały jak zaklęcie. Karolina poruszyła lewą dłonią.
----------------------------------------------------------------------
Witam :* Przepraszam Was, że tak długo mnie nie było ale w moim życiu sporo się działo a na dodatek doszła do tego wszystkiego nauka i inne obowiązki :/ Z tego powodu nie mogłam pisać :/ Rozdział krótki ale postaram się dodawać je częściej :) Mam nadzieję, że nadal tutaj zaglądacie :* Pozdrawiam :*
niedziela, 24 stycznia 2016
Rozdział 4
Karolina ujrzała Roberta... kochającego się z inna kobietą. Znała tę osobę. To była Kaja, chodziły razem do klasy. Poczuła wtedy dziwny ucisk w brzuchu, serce pękło w jednym momencie, jakby ktoś przebił je włócznią na wylot, czuła, że zaraz upadnie, nogi miała jak z waty, umysł szalał jak opętany, nie wiedziała co ma zrobić, żadnego ruchu, ten widok obezwładnił jej ciało ale także duszę. Nigdy nie znała takiego uczucia.
-Karolina! Co ty tu robisz?! - Robert zaskoczony i zmieszany całą sytuacją szybko owinął się w kołdrę i podbiegł do dziewczyny - to nie tak jak myślisz! Kochanie! My tylko...
Nie dokończył, Karolina popatrzyła mu tylko prosto w oczy, było to jednak spojrzenie głębokie, przepełnione bólem i cierpieniem, tak jakby patrzyła na niego po raz ostatni, wybiegła z mieszkania bez słowa pozostawiając na Robercie tylko chłód swego spojrzenia.
Biegła przed siebie, z jej oczu płynął potok łez, z trudem łapała powietrze, poczuła się zdradzona i upokorzona. Jak mógł jej to zrobić, jak mógł ją zdradzić i wbić jej sztylet w sam środek serca?! Nie dowierzała, chciała żeby to był tylko sen, że to nie wydarzyło się na prawdę. To jednak nie sen, to gorzka prawda, w którą Karolinie ciężko było uwierzyć. Robert, który zawsze był opiekuńczy, wrażliwy i wierny posunął się do takiego świństwa. To z nim Karolina pragnęła założyć rodzinę i z nim się zestarzeć. Razem snuli plany na przyszłość.A teraz? Teraz wszystko to okazało się kłamstwem. Karolinie zawalił się cały świat, Robert, który był sensem jej życia okazał się być zwykłym draniem.
Karolina wciąż biegła, dłowiła się swoimi łzami, jej serce, które zawsze było przepełnione miłością i radością zamieniło się w pustą przestrzeń pozbawioną jakichkolwiek uczuć. Nagle na jej drodze niespodziewanie pojawił się samochód. Nie wyhamował. Karolina poczuła tylko tępy i przeszywający ból.W jej głowie przesuwały się sytuacje z życia, chwile spędzone z Robertem, Gosia, rodzice...Kotłowały jej w głowie jak szalone. Ujrzała tylko czyjąś rozmazaną twarz. Czyjeś odbicie, cień...Nagle ciemność. Cisza. Przestało boleć.
-Karolina! Co ty tu robisz?! - Robert zaskoczony i zmieszany całą sytuacją szybko owinął się w kołdrę i podbiegł do dziewczyny - to nie tak jak myślisz! Kochanie! My tylko...
Nie dokończył, Karolina popatrzyła mu tylko prosto w oczy, było to jednak spojrzenie głębokie, przepełnione bólem i cierpieniem, tak jakby patrzyła na niego po raz ostatni, wybiegła z mieszkania bez słowa pozostawiając na Robercie tylko chłód swego spojrzenia.
Biegła przed siebie, z jej oczu płynął potok łez, z trudem łapała powietrze, poczuła się zdradzona i upokorzona. Jak mógł jej to zrobić, jak mógł ją zdradzić i wbić jej sztylet w sam środek serca?! Nie dowierzała, chciała żeby to był tylko sen, że to nie wydarzyło się na prawdę. To jednak nie sen, to gorzka prawda, w którą Karolinie ciężko było uwierzyć. Robert, który zawsze był opiekuńczy, wrażliwy i wierny posunął się do takiego świństwa. To z nim Karolina pragnęła założyć rodzinę i z nim się zestarzeć. Razem snuli plany na przyszłość.A teraz? Teraz wszystko to okazało się kłamstwem. Karolinie zawalił się cały świat, Robert, który był sensem jej życia okazał się być zwykłym draniem.
Karolina wciąż biegła, dłowiła się swoimi łzami, jej serce, które zawsze było przepełnione miłością i radością zamieniło się w pustą przestrzeń pozbawioną jakichkolwiek uczuć. Nagle na jej drodze niespodziewanie pojawił się samochód. Nie wyhamował. Karolina poczuła tylko tępy i przeszywający ból.W jej głowie przesuwały się sytuacje z życia, chwile spędzone z Robertem, Gosia, rodzice...Kotłowały jej w głowie jak szalone. Ujrzała tylko czyjąś rozmazaną twarz. Czyjeś odbicie, cień...Nagle ciemność. Cisza. Przestało boleć.
***
- Szybko! Tracimy ją! Reanimujcie!
Karolina leżała na stole, przy niej tłum lekarzy i pielęgniarek w niebieskich fartuchach i maskach. Każdy uciskał jej klatkę na zmianę. Podłączono defibrylator. Reanimowali ją już od ponad godziny. Tracili jakąkolwiek nadzieje. Nagle jeden lekarzy krzyknął:
-Wróciła czynność serca! Mamy ją!
Cały zespół odetchnął z ulgą. Były znikome szanse na to by Karolina zaczęła sama oddychać. Była cała we krwi, jej ręce i nogi poharatane, na głowie liczne rozcięcia, twarz poobijana, prawdopodobnie złamany obojczyk. Przenieśli ją na stół operacyjny. Przeszła wielogodzinną i ciężką operację.
-Czy to pan przywiózł dziewczynę do szpitala?- jeden z lekarzy zwrócił się do młodego mężczyzny stojącego pod blokiem operacyjnym.
- Tak to ja ją przywiozłem, wbiegła wprost pod moje koła, nie zdążyłem wyhamować.. - mężczyzna był załamany i niesamowicie przejęty, nie tym jednak, że mogą skazać go do więzienia lecz tym, co teraz będzie z tą piękną i uroczą dziewczyną, której twarz wciąż miał w pamięci i która tak bardzo zawróciła mu w głowie.
Karolina leżała na stole, przy niej tłum lekarzy i pielęgniarek w niebieskich fartuchach i maskach. Każdy uciskał jej klatkę na zmianę. Podłączono defibrylator. Reanimowali ją już od ponad godziny. Tracili jakąkolwiek nadzieje. Nagle jeden lekarzy krzyknął:
-Wróciła czynność serca! Mamy ją!
Cały zespół odetchnął z ulgą. Były znikome szanse na to by Karolina zaczęła sama oddychać. Była cała we krwi, jej ręce i nogi poharatane, na głowie liczne rozcięcia, twarz poobijana, prawdopodobnie złamany obojczyk. Przenieśli ją na stół operacyjny. Przeszła wielogodzinną i ciężką operację.
-Czy to pan przywiózł dziewczynę do szpitala?- jeden z lekarzy zwrócił się do młodego mężczyzny stojącego pod blokiem operacyjnym.
- Tak to ja ją przywiozłem, wbiegła wprost pod moje koła, nie zdążyłem wyhamować.. - mężczyzna był załamany i niesamowicie przejęty, nie tym jednak, że mogą skazać go do więzienia lecz tym, co teraz będzie z tą piękną i uroczą dziewczyną, której twarz wciąż miał w pamięci i która tak bardzo zawróciła mu w głowie.
Rozdział 3
Około godziny 17 dziewczyny były już na miejscu. Koncert zaczynał się o 19 więc dziewczyny postanowiły, że wstąpią jeszcze na małą kawę do kawiarenki. Gosia zadzwoniła do swojej cioci u której miały nocować, że dojechały bezpiecznie i żeby się nie martwiła. Cały wieczór zapowiadał się świetnie. Gosia co chwilę pstrykała zdjęcia i nagrywała filmiki na Snapchata. Karolina spacerowała i podziwiała piękne majowe popołudnie. Postanowiła, że zadzwoni do Roberta powiedzieć, że wszystko jest w porządku. Numer jednak nie odpowiadał. Spróbowała raz jeszcze. Cisza. Wysłała SMS'A ale i na niego nie odpowiedział. Było to bardzo dziwne, ponieważ Robert zawsze odbierał telefony Karoliny, nawet jeśli miał pełne ręce roboty. Podłamało to trochę dziewczynę i zaniepokoiło. Nie chciała jednak mówić o tym Gosi i psuć jej humoru. Schowała telefon do torebki i ruszyły w stronę klubu, gdzie za pół godziny miał odbyć się koncert ich ulubionego zespołu.
Ludzi było więcej niż przypuszczały. Była to głównie młodzież i napalone piszczące dziewczyny. Karolina i Gosia z trudem przepchały się przez tłum krzyczących młodych ludzi. Po meczącej "przeprawie" dotarły prawie pod samą scenę. Były bardzo podekscytowane i tak samo jak reszta dziewczyn piszczały jak oszalałe. W końcu wyszedł wokalista zespołu a za nim cała reszta i przywitali się z widownią. Po chwili grali już największe hity, wszyscy bawili się świetnie również Karolina i Gosia dawały niezłego czadu.
-Woow! Było cudownie. Szkoda tylko, że nie udało nam się zdobyć autografu, ale Kuba uśmiechnął się do mnie - mówiła Gosia z zadowoleniem w głosie - padam, nieźle wymęczył mnie ten koncert, ale nie żałuję.
-Tak, było cudownie, dawno tak dobrze się nie bawiłam - Karolina z lekkim smutkiem w głosie odpowiedziała koleżance próbując raz jeszcze dodzwonić się do Roberta, ten jednak nadal nie odbierał - cholera! Co się z nim dzieje?! Mam dziwne przeczucie..
-Karolina co się stało? Dlaczego jesteś taka zła? Coś z Robertem?- Gosia zmartwiona zdenerwowaniem przyjaciółki zaproponowała by usiadły na ławce.
-Nie wiem co się dzieje, wydzwaniam do niego odkąd przyjechałyśmy ale nie odbiera. Martwię się, bo nigdy tak nie robił, zawsze oddzwaniał. Gosia, muszę wracać do Krakowa, ta niepewność nie daje mi spokoju, zdążę jeszcze na nocny autobus - Karolina nie czekając na opinię Gosi co sądzi o tym pomyśle pocałowała przyjaciółkę w policzek, powiedziała żeby się nie martwiła i pobiegła na dworzec.
Karolina w ostatniej chwili zatrzymała kierowcę, w autobusie była tylko jedna osoba więc zajęła miejsce na samym tyle. Jeszcze wiele razy dzwoniła do Roberta, teraz jednak jego telefon był wyłączony co jeszcze bardziej zmartwiło dziewczynę. Droga strasznie się dłużyła, w głowie Karoliny układały się przeróżne scenariusze. W końcu autobus zatrzymał się i Karolina w pośpiechu wybiegła z autobusu i ruszyła w stronę mieszkania swojego chłopaka. Robert mieszkał na parterze, Karolina zauważyła, że jest w domu i wbiegła do bloku. Miała klucze do mieszkania, ponieważ Robert nie miał przed nią tajemnic i w pełni jej ufał, po cichu otworzyła drzwi, weszła do środka, nie zapalając świateł i udała się w stronę salonu gdzie świeciła się lampka. To co tam zobaczyła przerosło jej najśmielsze oczekiwania...Nie wierzyła własnym oczom...
piątek, 22 stycznia 2016
Rozdział 2
Karolina i Gosia z niecierpliwością wyczekiwały wyjazdu na koncert happysad'u. Były bardzo podekscytowane i poruszone całą sytuacją.Od tygodniu snuły plany jak się ubiorą, czy uda im się dostać autografy od Kuby Kawalca i czy poznają kogoś fajnego. Głownie to Gosia liczyła na nową znajomość, bo Karolina miała już swojego "księcia na białym koniu". Postanowiły, że dziś po lekcjach pójdą do galerii i kupią jakieś fajne ciuszki na wyjazd.
Od razu po skończonych lekcjach ruszyły na zakupy. Karolina nie lubiła wyzywających ubrań, ubierała się skromnie ale kobieco. W przeciwieństwie do Gosi, która lubiła króciutkie szorty i crop topy. Ich ulubionymi sklepami były Reserved, Sinsay i H&M. Karolina zawsze wypatrywała wyprzedaży by "uwędzić" coś taniego, nie lubiła wydawać pieniędzy na ciuchy, uważała, że to zbędne. Gosia jednak zawsze wybierała najdroższe ubrania, ile miała tyle wydała, nigdy nie szanowała pieniędzy, być może dlatego, że wszystko sponsorowali jej rodzice.
Ostatecznie Gosi udało się przekonać swoją przyjaciółkę i Karolina wybrała dla siebie dżinsowe szorty, biały podkoszulek na ramiączkach z nadrukiem minionka, czarną obcisłą sukieneczkę i delikatną spódniczkę z koronki w beżowym odcieniu. Gosia wybrała dla siebie króciutkie szorty, crop topy, które były nieodzownym elementem jej stylizacji i dwie obcisłe sukienki z dekoldem. Zadowolone z zakupów postanowiły pójść na lody. Karolina uwielbiała te o smaku toffi, wzięła trzy kulki a dla Gosi zamówiła jej ulubione pistacjowe. Postanowiły, że pójdą na spacer do parku, kilkugodzinna "wyprawa" na zakupy okazała się być bardzo męcząca. Było już około 18 i Gosia musiała wracać do domu. Karolina odprowadziła przyjaciółkę pod blok a sama postanowiła, że jeszcze chwile pochodzi po parku i przemyśli kilka spraw. Niespodziewanie dostała SMS'A od Roberta.
Hej słońce ;* Nie pojechałem jednak do dziadków, wujek Marek ma pomóc przy remoncie. Możemy się spotkać? Tęsknie..:(
Karolinę bardzo ucieszył SMS od Roberta. Długo się nie widzieli i tęsknota dawała się we znaki. Wcześniej spotykali się codziennie ale od kilku miesięcy Robertowi wciąż coś wypadało. Karolina ufała swojemu chłopakowi i nie wypytywała go zbyt często, nie lubiła być natarczywa i nie "suszyła mu głowy" z byle powodu, Jeśli mówił, że idzie z chłopakami nie drożyła tematu, była wyrozumiała w każdej sytuacji. Uważała, że każdy z nich ma swoje życie i może robić to na co ma ochotę. Ostatnio jednak Karolinę coś niepokoiło i nie dawało spokoju, była zmartwiona zachowaniem Roberta, ale tłumaczyła sobie że jest po prostu zmęczona i różne głupie myśli przychodzą jej do głowy. Szybko więc odpisała mu:
Hej misiu :* Cieszę się, że nie pojechałeś, ja też tęsknie, mógłbyś wpaść do mnie za godzinkę?
Pewnie, oczywiście że wpadnę :* To do zobaczenia :*
Karolina szybko więc pobiegła do mieszkania przygotować się na przyjście Roberta. Wykąpała się w olejku kokosowym, który kupiła jej Gosia na imieniny. Miał cudowny zapach i skóra po nim była jedwabiście gładka. Następnie wysuszyła włosy, podkręciła jeszcze swoje loczki na prostownicy i upięła z nich luźnego koka przy szyi. Włożyła na siebie białą koszulę, nowo kupioną spódniczkę z koronki i czarne rajstopki we wzorek. Makijaż zrobiła również inny niż zazwyczaj, oczy podkreśliła eyelinerem, nałożyła cień na powieki o stalowym odcieniu a usta podkreśliła nowo kupioną pomadką od Avon w kolorze dojrzałej wiśni. Całość dopełniła nieziemskim zapachem od Dolce&Gabbana, który był prezentem urodzinowym od jej rodziców. Wyglądała bardzo sexi a zarazem dziewczęco i niewinnie. Za pół godziny miał pojawić się Robert. Karolina stwierdziła, że za ten czas zdąży jeszcze przygotować jego ulubioną sałatkę z oliwkami i tuńczykiem. Włączyła więc Eske i wzięła się za przygotowanie jedzenia. W przeciągu 15 minut sałatka była gotowa, nakryła więc stół białym haftowanym obrusem, zapaliła świece i właśnie zadzwonił dzwonek do drzwi. Karolina na prędce przejrzała się jeszcze w lustrze, poprawiła szminkę i otwarła drzwi.
-Witaj kochanie. Woow! Wyglądasz zjawiskowo! - powiedział Robert całując Karolinę w policzek i wręczając bukiet jej ulubionych herbacianych róż - moja najpiękniejsza księżniczka.
-Ojej dziękuje bardzo za kwiaty, są piękne!
Robert zawsze był romantykiem. Zaskakiwał Karolinę licznymi niespodziankami nawet bez okazji. Każda dziewczyna jej zazdrościła. Odwiedzał ją w szkole i zabierał na pikniki lub pod namiot. Był na prawdę ideałem faceta. Robert był brunetem o brązowych pełnych tajemniczości oczach, dobrze zbudowany, silny, opiekuńczy, wrażliwy, nigdy nie pozwolił by Karoline ktoś skrzywdził, miał poczucie humoru i co najważniejsze był wierny i nie oglądał się za innymi dziewczynami choć miał niesamowite powodzenie u kobiet. Karolinę uwiódł swoim powalającym uśmiechem. Był na prawdę słodki i bardzo przystojny. Mało kiedy się kłócili, zazwyczaj były to drobne kłótnie, niestety Robert był bardzo zazdrosny o Karolinę, kiedy tylko widział, że jakiś chłopak z nią rozmawia lub się za nią ogląda wpadał w furie. Karolinę to z jednej strony denerwowało a z drugiej lubiła to uczucie kiedy wiedziała że Robert jest zazdrosny. Nie prowokowała go jednak i również tak jak on była mu wierna. Dogadywali się świetnie, byli dla siebie za równo partnerami ale także najlepszymi przyjaciółmi. Mogli rozmawiać na setki tematów całe dnie i noce. Snuli plany na przyszłość i wyobrażali sobie swój własny dom i rodzinę. Marzyli o gromadce dzieci, Karolina zawsze chciała mieć ich pięcioro, Robert minimum pięcioro.
-Przyniosłem wino - Robert wskazał na butelkę czerwonego słodkiego wina.
-Ooo nasze ulubione, świetnie skomponuje się z sałatką, którą dla Ciebie przygotowałam - Karolina wskazała w kierunku kuchni.
Zasiedli do stołu. Robert był pełen podziwu, że Karolina w tak krótkim czasie zrobiła kolację i jeszcze tak cudownie wygląda. Prawił jej komplementy cały wieczór. Był dumny, ze ma taką śliczną, mądrą i zaradną dziewczynę. Po skończonej kolacji udali się do salonu i włączyli film na DVD. Była to komedia romantyczna, które Karolina tak bardzo uwielbiała. Położyli się na sofie i wtuleni w siebie oglądali film. Karolina bardzo szybko się wzruszała i przy pierwszej takiej scenie do jej oczu napływały łzy. Wtedy Robert, znający już jej charakter przytulał ja mocniej do siebie i całował w czółko. Karolina czuła się wtedy bezpieczna, uwielbiała kiedy to robił, czasem nawet robiła to specjalnie. Po pół godzinie oglądania Karolina zasnęła, Robert delikatnie wziął ją na ręce i przeniósł do jej sypialni. Lubił patrzeć kiedy śpi. Sam wziął koc i pościelił sobie w salonie. Nie spali jeszcze razem odkąd są ze sobą, Karolina nie była jeszcze na to gotowa a Robert nie naciskał i bez jej zgody nie kładł się obok niej. Po chwili również zasnął.
-Witaj kochanie. Woow! Wyglądasz zjawiskowo! - powiedział Robert całując Karolinę w policzek i wręczając bukiet jej ulubionych herbacianych róż - moja najpiękniejsza księżniczka.
-Ojej dziękuje bardzo za kwiaty, są piękne!
Robert zawsze był romantykiem. Zaskakiwał Karolinę licznymi niespodziankami nawet bez okazji. Każda dziewczyna jej zazdrościła. Odwiedzał ją w szkole i zabierał na pikniki lub pod namiot. Był na prawdę ideałem faceta. Robert był brunetem o brązowych pełnych tajemniczości oczach, dobrze zbudowany, silny, opiekuńczy, wrażliwy, nigdy nie pozwolił by Karoline ktoś skrzywdził, miał poczucie humoru i co najważniejsze był wierny i nie oglądał się za innymi dziewczynami choć miał niesamowite powodzenie u kobiet. Karolinę uwiódł swoim powalającym uśmiechem. Był na prawdę słodki i bardzo przystojny. Mało kiedy się kłócili, zazwyczaj były to drobne kłótnie, niestety Robert był bardzo zazdrosny o Karolinę, kiedy tylko widział, że jakiś chłopak z nią rozmawia lub się za nią ogląda wpadał w furie. Karolinę to z jednej strony denerwowało a z drugiej lubiła to uczucie kiedy wiedziała że Robert jest zazdrosny. Nie prowokowała go jednak i również tak jak on była mu wierna. Dogadywali się świetnie, byli dla siebie za równo partnerami ale także najlepszymi przyjaciółmi. Mogli rozmawiać na setki tematów całe dnie i noce. Snuli plany na przyszłość i wyobrażali sobie swój własny dom i rodzinę. Marzyli o gromadce dzieci, Karolina zawsze chciała mieć ich pięcioro, Robert minimum pięcioro.
-Przyniosłem wino - Robert wskazał na butelkę czerwonego słodkiego wina.
-Ooo nasze ulubione, świetnie skomponuje się z sałatką, którą dla Ciebie przygotowałam - Karolina wskazała w kierunku kuchni.
Zasiedli do stołu. Robert był pełen podziwu, że Karolina w tak krótkim czasie zrobiła kolację i jeszcze tak cudownie wygląda. Prawił jej komplementy cały wieczór. Był dumny, ze ma taką śliczną, mądrą i zaradną dziewczynę. Po skończonej kolacji udali się do salonu i włączyli film na DVD. Była to komedia romantyczna, które Karolina tak bardzo uwielbiała. Położyli się na sofie i wtuleni w siebie oglądali film. Karolina bardzo szybko się wzruszała i przy pierwszej takiej scenie do jej oczu napływały łzy. Wtedy Robert, znający już jej charakter przytulał ja mocniej do siebie i całował w czółko. Karolina czuła się wtedy bezpieczna, uwielbiała kiedy to robił, czasem nawet robiła to specjalnie. Po pół godzinie oglądania Karolina zasnęła, Robert delikatnie wziął ją na ręce i przeniósł do jej sypialni. Lubił patrzeć kiedy śpi. Sam wziął koc i pościelił sobie w salonie. Nie spali jeszcze razem odkąd są ze sobą, Karolina nie była jeszcze na to gotowa a Robert nie naciskał i bez jej zgody nie kładł się obok niej. Po chwili również zasnął.
Rozdział 1
Było ciepłe majowe popołudnie. Karolina jak zawsze po zajęciach przyszła nad jezioro. Było to jej ulubione miejsce, z dala od zgiełku miasta i ludzi. Było tam cicho, śpiewały ptaki a obok jeziora rosła ogromna wierzba płacząca, jej gałęzie sięgały samej wody. Akurat zachodziło słońce, Karolina uwielbiała ten widok, siadła więc na trawie i wpatrywała mu się z nostalgią. Nagle zadzwonił telefon.
-Słucham?- Karolina odebrała wybita z rytmu głębokich rozważań nad sensem życia.
-No heej. Gdzie ty się podziewasz? Byłam u Ciebie ale drzwi były zamknięte. Możesz mi powiedzieć gdzie jesteś?
-Emm, po szkole poszłam na małe zakupy, już wracam, coś się stało?
Karolina nikomu nie mówiła o tym miejscu, nawet swojemu chłopakowi, chciała by było jej i tylko jej. Nie umiała kłamać i Gosia szybko wyczaiła, że Karolina nie mówi prawdy.
-Karola...coś mi tu nie gra..Mów prawdę gdzie jesteś?
-Ale mówię prawdę, byłam na zakupach, lodówka świeci pustkami. Poza tym już wracam do domu.
-No niech będzie..Mogę do Ciebie wpaść? Muszę Ci coś ważnego powiedzieć.
Karolina wyczuła w głosie Gosi, że jest bardzo podekscytowana.
-Zapewne chodzi o jakiegoś chłopaka?
-Wszystkiego dowiesz się jak do Ciebie przyjdę. Będę za 20 minut. Może być?
-Pewnie.To do zobaczenia, pa pa.
-Paaaa.
Karolina jeszcze raz spojrzała na zachodzące słońce i leniwym ruchem podniosła się z ziemi, wzięła swoją torbę i ruszyła w stronę domu. Po drodze wstąpiła jeszcze do supermarketu i zrobiła drobne zakupy. Musiała mieć jakiś dowód, że rzeczywiście była na zakupach a poza tym lodówka na prawdę była pusta. Pod blokiem czekała już na nią Gosia, z nudów bawiąca się w klasy z młodszymi dziećmi.
-Nooo nareszcie jesteś. Czekam i czekam -pocałowała Karolinę w policzek na przywitanie-Mało nie umarłam z nudów, dobrze, że te dzieciaczki tu były - puściła oczko do grupki bawiących się dzieci.
-Oj już nie przesadzaj ale widzę, że dobrze się bawiłaś. Chodźmy na górę.
Karolina mieszkała sama, rodzice wynajęli jej małą kawalerkę, byli bardzo bogaci więc nie stanowiło to dla nich jakiegoś wielkiego problemu finansowego. Dbali o swoją córkę najlepiej jak się dało ale nie rozpieszczali jej. Karolina sama była bardzo skromna i nie chciała by rodzice musieli ją utrzymywać, przy każdej okazji pracowała dorywczo i zarabiała niewielkie sumy, które wystarczały na jej potrzeby. Była bardzo przywiązana do swoich rodziców, świetnie się z nimi dogadywała, byli jej wsparciem i ostoją w trudnych chwilach. Była jedynaczką, więc skupiali swoją uwagę tylko na niej i pragnęli by ukończyła dobrą szkołę i poszła na porządne studia.
-Ojej jak ty masz tu czysto, kiedy znajdujesz czas na sprzątanie, szkoła, praca i jeszcze tak dbasz o dom. Podziwiam Cię Karola na prawdę.
Karolina nie dość, że bardzo dobrze się uczyła to jeszcze świetnie gotowała i dbała o czystość w mieszkaniu. To wszystko dzięki jej mamie, która zawsze uczyła swoją córkę tego, co powinna umieć kobieta. Sama Karolina już od dziecka bardzo lubiła patrzeć, kiedy mama gotowała i bardzo chętnie jej w tym pomagała.
Karolina zaparzyła herbatę, wyjęła z lodówki ciasto malinowe, które upiekła na niedzielę i postawiła na stoliku w salonie.
-No to opowiadaj co to za ważne wieści - podsunęła Gosi herbatę i talerzyk z ciastem - jestem bardzo ciekawa.
-Więc..dzisiaj przed lekcjami poszłam do mojej cioci bo mama poprosiła mnie żebym zaniosła jej śniadanie. Była u niej akurat Ewka, sąsiadka z góry i zgadnij co chciała?
-Pewnie mąkę albo cukier? - zaśmiała się.
-A idź ty mąko - Gosia posłała kuksańca Karolinie- pytała czy zna kogoś komu mogła by odsprzedać bilety na koncert happysad'u...- Gosia wyjęła coś z kieszeni.
-Aaaaa powiedz że to one, powiedz, że to te bilety! - Karolina błagalnym wzrokiem popatrzyła na Gosie.
- Taaaaaak! Jedziemy na koncert happysad'u !!!! Rozumiesz to?? Jedziemy!!!!
Karolina i Gosia szalały z radości, kochały happysad, marzyły żeby pojechać razem na ich koncert, były wniebowzięte.
-Gośka jesteś boska!!! - krzyczała Karolina - najszczęśliwszy dzień w życiu!
Kiedy Gosia poszła już do domu, Karolina zamknęła drzwi, posprzątała ze stołu i wzięła się za odrabianie lekcji. Miała sporo zadane na jutrzejszy dzień a było już po 21, całe szczęście, że jutro zajęcia zaczynała dopiero od 10. Po chwili zadzwonił telefon Karoliny, to Robert.
-No hej kochanie, nie odzywałeś się dzisiaj - odebrała rozradowana jego telefonem - miałeś pewnie dużo pracy?
-Hej myszko. Jestem padnięty, po szkole pojechałem do dziadków pomóc im przy remoncie. Teraz dopiero wróciłem.
-Oj mój pracuś, kiedy się zobaczymy?
- Właśnie chciałem o tym z Tobą porozmawiać - powiedział ze smutkiem w głosie - będę musiał pojechać na wieś do dziadków na tydzień, okazało się, że tata ma ważne szkolenie w pracy i musi wracać do Krakowa a dziadkowie sami nie dadzą rady.
- Rozumiem, rozumiem a kiedy jedziesz?
-Jutro z samego rana mam pociąg, dzisiaj tylko przyjechałem po trochę ubrań. Jak ja wytrzymam bez Ciebie te siedem dni? To będzie jakiś koszmar..
-Oj nie będzie tak źle, jak troszkę zatęsknisz to nic się nie stanie- zaśmiała się Karolina- jesteś teraz bardziej potrzebny dziadkom niż mnie, ja jakoś dam radę.
- Mam nadzieję kochanie, ale jak wrócę to przekonasz się jak bardzo tęskniłem. Dobrze, nie będę już Ci przeszkadzał, jutro masz szkołę, dobranoc, śpij dobrze.
- Dobranoc. Uważaj na siebie.
Po rozmowie z Robertem Karolina wykąpała się, spakowała książki na jutrzejsze zajęcia i poszła spać.
Było ciepłe majowe popołudnie. Karolina jak zawsze po zajęciach przyszła nad jezioro. Było to jej ulubione miejsce, z dala od zgiełku miasta i ludzi. Było tam cicho, śpiewały ptaki a obok jeziora rosła ogromna wierzba płacząca, jej gałęzie sięgały samej wody. Akurat zachodziło słońce, Karolina uwielbiała ten widok, siadła więc na trawie i wpatrywała mu się z nostalgią. Nagle zadzwonił telefon.
-Słucham?- Karolina odebrała wybita z rytmu głębokich rozważań nad sensem życia.
-No heej. Gdzie ty się podziewasz? Byłam u Ciebie ale drzwi były zamknięte. Możesz mi powiedzieć gdzie jesteś?
-Emm, po szkole poszłam na małe zakupy, już wracam, coś się stało?
Karolina nikomu nie mówiła o tym miejscu, nawet swojemu chłopakowi, chciała by było jej i tylko jej. Nie umiała kłamać i Gosia szybko wyczaiła, że Karolina nie mówi prawdy.
-Karola...coś mi tu nie gra..Mów prawdę gdzie jesteś?
-Ale mówię prawdę, byłam na zakupach, lodówka świeci pustkami. Poza tym już wracam do domu.
-No niech będzie..Mogę do Ciebie wpaść? Muszę Ci coś ważnego powiedzieć.
Karolina wyczuła w głosie Gosi, że jest bardzo podekscytowana.
-Zapewne chodzi o jakiegoś chłopaka?
-Wszystkiego dowiesz się jak do Ciebie przyjdę. Będę za 20 minut. Może być?
-Pewnie.To do zobaczenia, pa pa.
-Paaaa.
Karolina jeszcze raz spojrzała na zachodzące słońce i leniwym ruchem podniosła się z ziemi, wzięła swoją torbę i ruszyła w stronę domu. Po drodze wstąpiła jeszcze do supermarketu i zrobiła drobne zakupy. Musiała mieć jakiś dowód, że rzeczywiście była na zakupach a poza tym lodówka na prawdę była pusta. Pod blokiem czekała już na nią Gosia, z nudów bawiąca się w klasy z młodszymi dziećmi.
-Nooo nareszcie jesteś. Czekam i czekam -pocałowała Karolinę w policzek na przywitanie-Mało nie umarłam z nudów, dobrze, że te dzieciaczki tu były - puściła oczko do grupki bawiących się dzieci.
-Oj już nie przesadzaj ale widzę, że dobrze się bawiłaś. Chodźmy na górę.
Karolina mieszkała sama, rodzice wynajęli jej małą kawalerkę, byli bardzo bogaci więc nie stanowiło to dla nich jakiegoś wielkiego problemu finansowego. Dbali o swoją córkę najlepiej jak się dało ale nie rozpieszczali jej. Karolina sama była bardzo skromna i nie chciała by rodzice musieli ją utrzymywać, przy każdej okazji pracowała dorywczo i zarabiała niewielkie sumy, które wystarczały na jej potrzeby. Była bardzo przywiązana do swoich rodziców, świetnie się z nimi dogadywała, byli jej wsparciem i ostoją w trudnych chwilach. Była jedynaczką, więc skupiali swoją uwagę tylko na niej i pragnęli by ukończyła dobrą szkołę i poszła na porządne studia.
-Ojej jak ty masz tu czysto, kiedy znajdujesz czas na sprzątanie, szkoła, praca i jeszcze tak dbasz o dom. Podziwiam Cię Karola na prawdę.
Karolina nie dość, że bardzo dobrze się uczyła to jeszcze świetnie gotowała i dbała o czystość w mieszkaniu. To wszystko dzięki jej mamie, która zawsze uczyła swoją córkę tego, co powinna umieć kobieta. Sama Karolina już od dziecka bardzo lubiła patrzeć, kiedy mama gotowała i bardzo chętnie jej w tym pomagała.
Karolina zaparzyła herbatę, wyjęła z lodówki ciasto malinowe, które upiekła na niedzielę i postawiła na stoliku w salonie.
-No to opowiadaj co to za ważne wieści - podsunęła Gosi herbatę i talerzyk z ciastem - jestem bardzo ciekawa.
-Więc..dzisiaj przed lekcjami poszłam do mojej cioci bo mama poprosiła mnie żebym zaniosła jej śniadanie. Była u niej akurat Ewka, sąsiadka z góry i zgadnij co chciała?
-Pewnie mąkę albo cukier? - zaśmiała się.
-A idź ty mąko - Gosia posłała kuksańca Karolinie- pytała czy zna kogoś komu mogła by odsprzedać bilety na koncert happysad'u...- Gosia wyjęła coś z kieszeni.
-Aaaaa powiedz że to one, powiedz, że to te bilety! - Karolina błagalnym wzrokiem popatrzyła na Gosie.
- Taaaaaak! Jedziemy na koncert happysad'u !!!! Rozumiesz to?? Jedziemy!!!!
Karolina i Gosia szalały z radości, kochały happysad, marzyły żeby pojechać razem na ich koncert, były wniebowzięte.
-Gośka jesteś boska!!! - krzyczała Karolina - najszczęśliwszy dzień w życiu!
Kiedy Gosia poszła już do domu, Karolina zamknęła drzwi, posprzątała ze stołu i wzięła się za odrabianie lekcji. Miała sporo zadane na jutrzejszy dzień a było już po 21, całe szczęście, że jutro zajęcia zaczynała dopiero od 10. Po chwili zadzwonił telefon Karoliny, to Robert.
-No hej kochanie, nie odzywałeś się dzisiaj - odebrała rozradowana jego telefonem - miałeś pewnie dużo pracy?
-Hej myszko. Jestem padnięty, po szkole pojechałem do dziadków pomóc im przy remoncie. Teraz dopiero wróciłem.
-Oj mój pracuś, kiedy się zobaczymy?
- Właśnie chciałem o tym z Tobą porozmawiać - powiedział ze smutkiem w głosie - będę musiał pojechać na wieś do dziadków na tydzień, okazało się, że tata ma ważne szkolenie w pracy i musi wracać do Krakowa a dziadkowie sami nie dadzą rady.
- Rozumiem, rozumiem a kiedy jedziesz?
-Jutro z samego rana mam pociąg, dzisiaj tylko przyjechałem po trochę ubrań. Jak ja wytrzymam bez Ciebie te siedem dni? To będzie jakiś koszmar..
-Oj nie będzie tak źle, jak troszkę zatęsknisz to nic się nie stanie- zaśmiała się Karolina- jesteś teraz bardziej potrzebny dziadkom niż mnie, ja jakoś dam radę.
- Mam nadzieję kochanie, ale jak wrócę to przekonasz się jak bardzo tęskniłem. Dobrze, nie będę już Ci przeszkadzał, jutro masz szkołę, dobranoc, śpij dobrze.
- Dobranoc. Uważaj na siebie.
Po rozmowie z Robertem Karolina wykąpała się, spakowała książki na jutrzejsze zajęcia i poszła spać.
Wstęp
Wszystko zaczyna się w Krakowie. Na jednej z krakowskich ulic mieszka Karolina. Ma 19 lat. Jest to bardzo utalentowana dziewczyna, skromna z wielkimi ambicjami. Ma niewielu przyjaciół, gdyż nie przepada za towarzystwem. Jej najlepszą przyjaciółką jest Gosia. Wspiera ją we wszystkim i jest z nią w trudnych chwilach. Karolina jest prześliczna. Ma długie, lekko kręcone brąz włosy, oczy jasno niebieskie i szczupłą sylwetkę. Jest w związku z Robertem, starszym o dwa lata chłopakiem. Ze sobą są już od dwóch lat. Bardzo dobrze się ze sobą dogadują i są bardzo szczęśliwi. Karolina uczęszcza do bardzo dobrego liceum w Krakowie, jej rodzice posłali ją tam by mogła się rozwijać i spełniać swoje marzenia. Sama Karolina już od gimnazjum marzyła o tej szkole. Idzie jej bardzo dobrze, jest wychwalana przez nauczycieli i co roku otrzymuje wysokie stypendia za bardzo dobre wyniki w nauce. Wiele dziewcząt zazdrości jej tego. Czy jednak Karolina zawsze będzie miała takie bajkowe życie? Czy może pojawią się problemy i osoby, które obrócą jej życie o 180 stopni?
Wszystko zaczyna się w Krakowie. Na jednej z krakowskich ulic mieszka Karolina. Ma 19 lat. Jest to bardzo utalentowana dziewczyna, skromna z wielkimi ambicjami. Ma niewielu przyjaciół, gdyż nie przepada za towarzystwem. Jej najlepszą przyjaciółką jest Gosia. Wspiera ją we wszystkim i jest z nią w trudnych chwilach. Karolina jest prześliczna. Ma długie, lekko kręcone brąz włosy, oczy jasno niebieskie i szczupłą sylwetkę. Jest w związku z Robertem, starszym o dwa lata chłopakiem. Ze sobą są już od dwóch lat. Bardzo dobrze się ze sobą dogadują i są bardzo szczęśliwi. Karolina uczęszcza do bardzo dobrego liceum w Krakowie, jej rodzice posłali ją tam by mogła się rozwijać i spełniać swoje marzenia. Sama Karolina już od gimnazjum marzyła o tej szkole. Idzie jej bardzo dobrze, jest wychwalana przez nauczycieli i co roku otrzymuje wysokie stypendia za bardzo dobre wyniki w nauce. Wiele dziewcząt zazdrości jej tego. Czy jednak Karolina zawsze będzie miała takie bajkowe życie? Czy może pojawią się problemy i osoby, które obrócą jej życie o 180 stopni?
Karolina
Robert
Gosia
Subskrybuj:
Posty (Atom)